Łączna liczba wyświetleń

sobota, 29 grudnia 2012

II część opowiadania;> chyba trochę krótka, ale nie mam zbytnio czasu na pisanie;D

  Byłam pewna, że dostanę zawału. W lustrze zobaczyłam siebie... ale nie do końca. W sumie to byłam ja... ale nie byłam ubrana tak jak ja... Byłam pewna, że gdy rano wstałam ubrałam się w dźinsowe spodenki i czarną bokserkę... a moje odbicie miało na sobie sukienkę. I to jaką.... była krótka. Górna część była w białym kolorze, a dolna była fioletowa. Od dekoltu aż do pasa był taki jakby gorset związany sznurkiem. Dziewczyna miała także na sobie buty, a jej piękne, czarne loki spływały po ramionach. Dziewczyna była strasznie do mnie podobna, ale wyglądała jak z innej epoki... ze średniowiecza....
 Nagle dziewczyna poruszyła się i wyciągnęła palec tak jakby chciała mnie dotknąć. Najpierw odskoczyłam do tyłu, ale potem ogarnęłam się i podeszłam bliżej. Zrobiłam to samo co tamta dziewczyna... i nagle coś błysnęło. Na sekundę, może dwie zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam nie znajdowałam się już na strychu, tylko na jakieś polanie.... nie otaczały mnie pudła tylko drzewa... nie miałam na sobie zwykłych ubrań tylko sukienkę... i to tą sukienką, którą miała na sobie dziewczyna w lustrze. Właśnie! A gdzie jest ta dziewczyna?? Ona także zniknęła... jedyne co się nie zmieniło to lustro. Chociaż ono także nie było do końca takie samo. Teraz nie pokazywało polany i tamtej dziewczyny. O nie. Teraz widać w nim było mój, a właściwie babci, strych. Chciałam wrócić do domu, ale nie wiedziałam jak... dotknęłam tafli szkła jak poprzednio, ale poczułam tylko zimne szkło. Zaczęłam płakać, ale w końcu dotarło do mnie, że to nic nie da więc przestałam i postanowiłam znaleźć jakieś miasto i tam poszukać odpowiedzi na wiele pytań. Przede wszystkim chciałam znaleźć dziewczynę z odbicia. Szłam dość szybko, ale nie zastanawiałam się gdzie idę. Nagle zobaczyłam jakiegoś 'rycerzyka'. Już z daleka  wydawał mi się zarozumiały. Nie myliłam się. 'Witaj niewiasto. Dokąd podążasz?' 'Do najbliższego miasta' powiedziałam i przyspieszyłam kroku, chociaż to i tak nie miało sensu, bo z racji tego, że był na koniu i tak mnie dogonił. Miałam nadzieję, że dam mu jasno do zrozumienia, żeby się odczepił... no ale on nie zrozumiał aluzji. 'A nie chciałabyś wybrać się tam z dzielnym rycerzem?' 'Nie widzę tu takiego... jak spotkasz takiego to  daj znać'. ' Heehe zabawna jesteś panienko.' Mimo tego, że był zarozumiały sprawiał nieziemskie wrażenie. 'Korzystasz z propozycji czy nie?'. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Mój mózg odmówił mi posłuszeństwa.' No dobra. Pomóż mi wsiąść'. Usłyszałam i dopiero siedząc na koniu zrozumiałam, że ja wypowiedziałam te słowa. Nie byłam pewna co się ze mną dzieję.
 Gdy dojechaliśmy do miasta szybko zeskoczyłam z rumaka i zaczęłam szybko iść przed siebie. Nie liczyło się nic innego, tylko to, żeby jak najszybciej zgubić tego rycerzyka. Gdy znacznie się oddaliłam od miejsca, z którego chciałam uciec, odetchnęłam z ulgą, bo ku mojej radości nie słyszałam kroków zbliżającego się konia. Moje szczęście nie trwało jednak długo... na wszelki wypadek odwróciłam się, aby być pewna na 100%.  Odwróciłam się i o mało co nie wpadłam na niego. On w ruchu obronnym wyciągnął ręce przed siebie i przytrzymał mnie na odległość jego ramion. 'Wszystko dobrze?' 'Czemu za mną łazisz?' Byłam taka wściekła, że nie odpowiedziałam nawet na jego pytanie. 'No więc chcę ci pomóc dostać się do twojego domu, tylko byłem ciekaw co zrobisz więc nie ujawniłem się, że wiem o lustrze itd'. 'YYYY skąd wiesz?!' 'Czy ja Ci wyglądam na średniowiecznego faceta?' ' No w sumie to... TAK?!' ' No i tu się mylisz... Ja też przybyłem tu z innych czasów... dokładnie z 2008 roku.' 'Wow! To nie dawno.. No a czemu nie wrócisz do domu skoro wiesz jak??' 'Bo tu mi się bardziej podoba... a po za tym tu się nie starzeję... a jak wrócę do domu to zacznę'. 'ookeeey. A jak ja mam wrócić do domu?' 'tak bardzo ci się tu nie podoba?' ' Nie o to chodzi... podoba mi się... nawet nie wiesz jak bardzo... tylko... ' 'Tylko co?' 'Tam u mnie... w domu zostawiłam babcie... na pewno się o mnie martwi.' 'Aaaa o to się nie martw.  U nas dzień to tak jak u nich ok. 1 godzina. Jak wrócisz to ona pewnie nie będzie wiedziała, że ciebie nie było.' 'Ahaa'. 'No to może zanim wrócisz to pokaże ci 'moje średniowieczne miasto'? hahah'. 'No okey.' 'No to chodź!'. Ledwie to powiedział, pociągnął mnie za rękę i kilka sekund później gnaliśmy ulicami miasteczka. Przez cały czas widziałam tłumy ludzi. Urzekły mnie ich 'sklepy'. Stoiska wypełnione po brzegi rozmaitościami. Zaczynając od warzy i owoców, kończąc na różnego rodzaju materiałach i sukniach. Zawsze miałam słabość do sukni średniowiecznych, ale te tutaj to nie były zwykłe suknie... to były dzieła sztuki. Byłam tak bardzo oszołomiona, że aż przystanęłam, abu podziwiać te 'cacka'.



poniedziałek, 24 grudnia 2012

Dupeczki moje kochane (jeśli wgl ktoś to czyta) życzę Wam wszystkiego najlepszego, dużo szczęścia, pomyślności, spełnienia wszystkich waszych najskrytszych marzeń oraz szalonego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku;***

sobota, 22 grudnia 2012

Nowe opowiadanie^^ I część:

   -Babciuuu.- zaczęłam krzyczeć i wpadłam w objęcia kobiety, którą tak bardzo kochałam i której nie widziałam od kilki miesięcy.
 -Malutka!! Jaak ja dawno cię nie widziałam. Czy ty...?
-Tak tak, schudłam i urosłam. Hahaha- zaczęłyśmy się śmiać. Cały dzień spędziłyśmy w pokoju babci przy herbatce i plotkach. Kochałam te nasz pogaduszki, a perspektywa spędzenia u babci dwóch miesięcy coraz bardziej mi się podobała. Dni leciały nam strasznie szybko, nie żałowałam, że wyjechałam z Bostonu... no może trochę tęskniłam za Meggi. No ale nie można mieć wszystkiego.
 Przez pierwsze tygodnie spałam dość długo. Jednak wszystko się zmieniło kiedy któregoś ranka obudził mnie krzyk babci. Szybko wybiegłam z pokoju i gdy zbiegałam po schodach, na samym ich końcu dostrzegłam babcie. Nie mogła wstać, ale na całe szczęście była przytomna. Potem wszystko potoczyła się szybko. Karetka. Szpital. Badania. Powrót do domu. Całe szczęście obrażenia babci nie były groźne. Miała złamaną nogę. Od tej pory postanowiłam we wszystkim  ją wyręczać. Nazajutrz specjalnie wstałam o 5. No, trochę wcześnie, ale z powodu tego, że babcia nie lubiła długo spać,  musiałam się poświęcić. Szybko ale cicho zbiegłam do kuchni i zabrałam się do robienia śniadania. Czekając aż jajka się ugotują szybko obmyślałam plan dnia. Doszłam do wniosku, że zacznę od sprzątania strychu. Babcia ostatnio tyle o tym mówiła. Szybko zjadłam śniadanie i zostawiłam babci kartkę:'Babciu jestem na strychu. Posprzątam ci tam trochę. W lodówce masz kanapki. ;*'.
 Przeraził mnie rozmiar strychu. I to by było na tyle jeśli chodzi o minusy tego zajęcia. Byłam podekscytowana ogromem pudeł i innych rzeczy, które były na strychu. Nie mogłam się doczekać co tam znajdę.
 Praca szła mi dość wolno, ale nie narzekałam. Codziennie wstawałam bardzo wcześnie, a chodziłam spać... właściwie to nie miałam określonej pory kończenia swojej pracy. Szłam spać kiedy zorientowałam się, że jest już ciemno. Moja praca była bardzo zajmująca. Nie mówiąc o tych dniach kiedy znajdowałam jakieś stare zdjęcia. Najdłużej jednak zajęło mi przeglądanie pamiętnika dziadka, w którym opisywał swoją pierwszą miłość. Godzinami czytałam te jego opowieści, marząc... marząc o tak pięknej miłości. Marzyłam o tym, aby ktoś kiedyś mówił o mnie z takim uczuciem jak dziadek o babci. Pozwoliłam sobie zabrać ten pamiętnik na pamiątkę dziadka... no i kiedyś też babci.
 Po tygodniu może dwóch, czas wtedy nie grał dla mnie żadnej roli, postanowiłam ostro wziąć się do roboty. Od razu było widać efekty... nie to co wcześniej. Pracowałam i pracowałam.
 W końcu zrobiłam sobie przerwę. Podeszłam do ogromnego okna. Pomimo kurzu rama nadal była piękna. W drewnianej ramie wyrzeźbione były piękne kwiatowe wzory i motyle. Okno na strychu różniło się od tych pozostałych. Ale nie ma się co dziwić, dziadek kochał przebywać na strychu i rzeźbić. Od razu przypomniał mi się dziadek. Żeby się nie popłakać szybko otworzyłam okno i wpuściłam świeże powietrze do środka. Od razu zrobiło mi się lepiej... ale leń także dał o sobie znać. Postanowiłam sobie jeszcze odpocząć. Oparłam się o okno tak, że stałam przodem do strychu. Rozglądałam się po nim, co chwila przerzucając wzrok na coraz to nowe interesujące rzeźby i inne stare rupiecie. Nagle coś błysnęło. Zaintrygowana podeszłam bliżej. Dostrzegłam złote...  coś... reszta tego 'czegoś' była zasłonięta płótnem. Szybko ściągnęłam płótno i ujrzałam pięknie zdobione lustro. Zamarłam, gdy spojrzałam na tafle szkła....

środa, 19 grudnia 2012

Kolejna dawka inspiracji;D






III i ostatnia część opowiadania;D

    Byłam pewna, że zemdlałam albo, że to jakiś sen. To nie mogła być prawda.  No bo jakim cudem chłopak, który tak straasznie mi się podobał no i w sumie podoba siedzi ze mną w jednym pokoju. 'Ooo kogo ja tu widzę... Witaj piękna'. Powiedział i zaserwował mnie swoim pięknym uśmiechem. Nie mogłam skupić się na tym, żeby złożyć jedno, najprostsze zdanie w mojej głowie. Utonęłam. Po prostu utonęłam w
jego dołeczkach. Chwilę mi zajęło dojście do siebie, ale kiedy wreszcie udało mi  się wydukać jakieś powitanie.
 Przez jakiś czas gadaliśmy. W sumie to tylko oni gadali. Ja tylko patrzyłam, uśmiechałam się i od czasu do czasu potakiwałam.  W końcu nadszedł kres moich katuszy. Adrian musiał wracać do domu. Kiedy wyszedł z domu wreszcie dotarło do mnie co się stało. Zaczęłam wrzeszczeć na Karolinę. Byłam w szoku z  trzech a może i nawet więcej powodów. Ale trzy górowały na mojej liście. Po pierwsze: co on tu robił , po drugie: skąd on zna Karolinę i po trzecie i najważniejsze: czy on powiedział do mnie 'piękna'. Kiedy skończyłam się wreszcie drzeć się na moją przyjaciółkę. Ku mojemu zdziwieniu Karolina siedziała na swoim łóżku i ze znudzoną miną przeglądała jakiś magazyn. Zdawała się mnie nie słyszeć podczas, gdy ja  się przed nią produkowałam. Kiedy zauważyła, że przestałam się drzeć i upewniła się, że już skończyłam, wszystko mi opowiedziała. Dowiedziałam się, że Adrian jakiś czas temu przeprowadził się do sąsiedniego domu i zaprzyjaźnił się z Karoliną. Kiedy opowiedział jej o naszej 'przygodzie', Karolina od razu skojarzyła fakty i postanowiła nas ze sobą poznać. Adrian od razu na to przystał. Bo jak to ona ujęła 'zauroczył się w tej wariatce z lodowiska'.
 Dni mijały teraz jeszcze szybciej. Codziennie spotykałam się z Karoliną, a co jakiś czas dołączał do nas Adrian. Los (albo Karolina) tak chciał, że kiedyś spotkaliśmy się tylko we dwoje: ja i Adrian. W końcu nasza przyjaźń przerodziła się w coś większego. Zaczęło się od 'przyjacielskich spotkań', a skończyło na wieeelkiej miłości.
 Wiem, wiem. Historia trochę banalna, ale najważniejsze jest to, że się kochamy. Dziś mamy 18 lat. Razem jesteśmy już 2 lata. Czuję, że w końcu jestem szczęśliwa. Czuję, że w końcu jestem spełniona, że w końcu znalazłam swoje miejsce na świecie.

wtorek, 18 grudnia 2012

moje marzenie^^

Mieć takie cacko na półce - moje marzenie^^
        II część opowiadania;D

 Nazajutrz Marlena próbowała się ze mną skontaktować.Jednak bez większych efektów. Nie odbierałam jej telefonów, nie odpisywałam na gg ani na facebooku. Wymazanie jej z pamięci poszło mi zadziwiająco łatwo. W niedziele także nie miałam z tym większych problemów.  Miałam brzydko mówiąc wyjebane na wszystko. Gorzej było z wymazaniem z pamięci Adriana. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Choć go nie znałam wydawał się być fajnym chłopakiem. Z dnia na dzień potwierdzałam się w przekonaniu, że ten 'koleś' z lodowiska mnie zauroczył. Im więcej o nim myślałam, tym więcej informacji o jego wyglądzie zewnętrznym klarowało mi się w głowie. Nie byłam pewna czy to co powstało w mojej głowie to szczegóły, które zapamiętałam czy też moja wyobraźnia płata mi figle. Nic innego mi nie pozostało jak tylko wierzyć, że mój nowy znajomy naprawdę tak wyglądał. W końcu mało prawdopodobne było to, że znowu się kiedyś spotkamy. Kraków to przecież wielkie miasto.
 Zajęta rozmyśleniami na jego temat nie zauważyłam nawet, że mój blok zapełnił się licznymi rysunkami Adriana. Chłopak na moich szkicach był nawet przystojny. Cieszyłam się, że udało mi się z takimi szczegółami narysować jego twarz i ogólną sylwetkę.
 Dni mijały mi coraz szybciej. Z Marleną dalej nie rozmawiałam. Jakoś mi to nie przeszkadzało. O Adrianie jakoś też zapomniałam... Zaprzyjaźniłam się z nową dziewczyną, Karoliną.
 Karolina to ruda piękność. Tak naprawdę jest farbowana, ale i tak w tym kolorze jej do twarzy. Lubię ją, ale trzeba przyznać, że czasami lubi denerwować innych. Mimo wszystko lubię spędzać z nią czas. Gdy jużf całkowicie zapomniałam o Adrianie, a Marlena była dla mnie zwykłym znajomym w moim życiu zaczeły dziać się dziwne rzeczy... rzeczy, które zdarzają się tylko w filmach.... rzeczy, które miały na zawsze zmienić moje życie.
 Codziennie wieczorem Karolina dzwoniła do mnie albo ja do niej. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Rozumiałyśmy się lepiej niż  ja z Marleną. Choć Karolinę znałam kilka tygodni kochałam ją jak siostrę. Wiedziała o wszystkim.
 Wielkie zmiany w moim życiu zaczęły się w sumie od drobiazgu... Wystraszyłam się kiedy Karola pewnego wieczoru do mnie nie zadzwoniła... Kilka razy do niej dzwoniłam i też nic. Jako, że były wakacje postanowiłam, że jutro do niej pójdę i sprawdzę czy wszystko jest ok.
 Rano gdy tylko wstałam wypadłam jak błyskawica z domu jak błyskawica. Nigdy wcześniej nie byłam u niej w domu, ale znałam adres. 'Czemu się nie odzywałaś?!' zaczęłam się wydzierać gdy tylko otworzyła mi drzwi.' Też się cieszę, że cię widzę.' Nic nie mówiąc zaprowadziła mnie do swojego pokoju i kazała chwilkę zaczekać po czym wyszła. Nie było jej może z 5 min. Myślałam, że dostanę zawału, gdy zobaczyłam kto przyszedł z nią....

sobota, 15 grudnia 2012


Miałam pisać nową część opowiadania, ale mi się nie chcę;>  A  za to wkleję kilka inspiracji. A opowiadanie(może) napisz potem;)
















piątek, 14 grudnia 2012


         Heeeloł;D Jestem Sylwia;D Od dzisiaj bd pisała dla Was opowiadania. Mam nadzieję, że wam się bd podobać.

W pierwszym użyłam imienia jednej z mojej przyjaciółki;D Miłego czytania;>



'DZWONI: MEENDA;**' wyświetlił mi się komunikat na   skajpaju. ' Ello mała za 10 min. jestem u cb, idziemy na łyżwy i nie słyszę słowa sprzeciwu.!'. Powiedziała i już jej nie było. Szybko ubrałam się, umalowałam, wzięłam torbę i powiedziałam mamie, że wychodzę. Ledwo wyszłam z domu, a już zobaczyłam Marlenę. Nie sama. Stała ze swoim chłopakiem -  Łukaszem. ' Siema, siema' usłyszałam,gdy tylko wyszłam z domu. Było zimno jak cholera. Marlena przytulona do Łukasza nie odczuwała tak zimna jak ja.Zawsze jej tego zazdrościłam... tego, że zawsze ma go przy sobie, że zawsze może go przytulić, pocałować. Ja nigdy tego nie miałam....

 
Na lodowisko nie szliśmy długo. Strasznie się cieszyłam kiedy w końcu doszliśmy na miejsce. Nie mogłam patrzeć na te ich czułości. Szybko poszłam kupić bilet i udałam się po łyżwy i do szatni. Przebrałam się i szybko wparowałam na lodowisko. Przez kolejne 15 min. stałam przy bandzie i patrzyłam jak maszyna czyści lodowisko po poprzednich łyżwiarzach. Stałam tam i stałam, a Marleny jak nie było tak nie ma. Moja złość narastała. Czułam, że zaraz wybuchnę.... ileż można czekać....
W chwili, w której weszłam na lodowisko poczułam wibrację. 'Hej. Przepraszam cię baaaardzo! My z Łuukaszem odpuściliśmy sb łyżwy... no ale ty sb nie odpuszczaj. Wynagrodzę ci to następnym razem. kocham cieee". 'Zabije ją! pomyślałam. Ale mimo wszystko zdecydowałam, że nie zmarnuję tej kasy... przecież zawsze lubiłam jeździć na łyżwach...
Ze złością wparowałam na lodowisko i prułam... nie zastanawiałam się nad tym co robię... po prostu jechałam... liczyłam, że moja złość minie... jednak, że tak się nie stało nie zwalniałam ani na moment... nie byłam pewna na co jestem zła, po prostu byłam i już! Wydawało mi się, że najbardziej jestem zła na Łukasza. Za nim go nie było wszystko było dobrze, zawsze się rozumiałyśmy i nigdy, ale to przenigdy nie olewałyśmy siebie nawzajem. A przez tego dupka( to wg mnie naaajłągodniejsze określenie dla niego) ona mnie po prostu zostawiła, samą. I to dla kogo? Dla jakiegoś faceta, którego znała od  2 miesięcy.
Jeździłam tam przez... w sumie to nie wiem przez ile. Tak bardzo skupiłam się na swojej złości, że nie zwracałam na nic innego uwagi, po prostu jechałam.
W pewnym momencie zderzyłam się z czymś, a raczej z kimś. Był to chłopak. Tym zderzeniem był zszokowany tak jak ja. Nie spodziewał się tego uderzenia. Momentalnie wylądowaliśmy na tafli. 'nic ci nie jest?' zapytał. Nie był zły, ale wydawał się zmartwiony. 'Wszystko ok. a tb?' 'wydaję mi się wszystkie części są na swoim miejscu' zażartował podnosząc mnie z lodu. 'Jestem Adrian a ty?' 'Gabrsyia, miło mi'. Byłam nieco zszokowana i nie bardzo zastanawiałam się nad tym co robię. Szybko zeszłam z lodowiska zostawiając mojego nowego znajomego samego. Wpadałam do szatni jak błyskawica. Dalej nie myślałam nad tym co robię. Wszystkie moje czynności były mechaniczne. Dopiero powiew zimnego powietrza mnie ocucił. W drodze do domu postanowiłam sb to wszystko poukładać. No więc od początku. Zderzyłam się z jakimś chłopakiem. Nic się o nim nie dowiedziałam... no może prócz tego, że ma na imię Adrian. Nie zdążyłam mu się nawet przyjrzeć.
Kiedy wróciłam do domu postanowiłam wziąć gorący prysznic. Gdy wyszłam z łazienki czułam się odprężona i dałam sobie na luz. Postanowiłam się nie przejmować. Ani Marleną ani Adrianem.