Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 31 stycznia 2013

Ostatnio jakoś nie mam weny do pisania ani czasu. Wczoraj wycieczka, dzisiaj mam doła, jutro pierwszy piątek itd. Jak mi się coś odmieni to napiszę...

sobota, 26 stycznia 2013

taki malutki prolog do nowego opowiadania;)

 przez cale życie była sama. nie miała nikogo bliskiego. nie licząc oczywiście grupki znajomych i jednej jedynej przyjaciółki, Sylwii. ona jednak chciała bliskości. marzyła aby wreszcie znalazł się ktoś kto ja pokocha, kto pokocha jej wady i zalety. kto pokocha ja taką jaką jest. ktoś kto nie bd chciał jej zmieniać.
nowa szkoła nowe znajomości. tak mówiła sobie rano przed pierwszym dniem w liceum. w sumie nie miała najgorzej, przecież Sylwia tez miała z nią chodzić do klasy.
z biegiem czasu dziewczyny powoli wdrażały się w życie nowej szkoły, poznawały nowe osoby. Sylwia, ta długowłosa piękność nie miała problemu ze znalezieniem chłopaka. mimo jej  ostrej selekcji nie brakowało  kandydatów. po miesiącu było widać, że ze sobą kręcą i ze szykuje się nowa para. Adrian od razu zauroczył Sylwie i z czystym serca można rzec, że ze wzajemnością. Magda  zazdrościła Sylwii jej rudowłosego chłopaka i gdy wydawało się jej ze wszystko już stracone, ze zostanie już na zawsze sama. wyląduje w zakonie albo w jakim małym domku na wsi za jedynego towarzysza mając kota, na jej drodze pojawił się ON.
 Był wysoki, ale nie wyższy niż reszta chłopców. Uczył się przeciętnie... jak to chłopak. Jedyne co wyróżniało go z tłumu, to jego oczy. Duże, brązowe. Ahh po prostu poezja.
 Dziewczyny nie zwracały na niego uwagi, co było dziwne. Nowy chłopak, przystojny. Zazwyczaj wszystkie się rzucają na nowego, ale nie tym razem. Magdzie przeszło przez myśl, że zostawiły go specjalnie dla niej, ale szybko zbeształa się za takie myśli i zawstydziła się nieco.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

5 część opowiadania o Salvadorze;)

 Odpłynęłam w tych jego boskich oczach. Wiedziałam o tym bardzo dobrze. Jakoś mi się nie śpieszyło do rzeczywistości. Czułam się... szczęśliwa mogąc patrzeć w te oczy. Jednak właściciel tych oczów miał inne plany. Przestraszony nie na żarty parzył na mnie ze strachem w oczach. Pewnie myślał, że zemdlałam no ale musiało mu się coś nie zgadzać bo przecież oczy miałam otwarte i wgl. Rozbawiona tym jego irracjonalnym strachem o moją osobę wróciłam do świata żywych.  Kąciki jego ust lekko uniosły się do góry tworząc nieśmiały uśmiech. 'Nic Ci nie jest?'.'A nie. To nic, czasem się zawieszam.'.'okey. No więc chciałem ci coś powiedzieć...'. Naglę poczułam taki napływ odwagi, że bez zastanowienia go pocałowałam. Na początku był  zszokowany, ale gdy dotarło do niego co się dzieję odwzajemnił mój pocałunek. Właśnie wtedy do mnie dotarło co się stało i naglę się od niego odsunęłam. Zawstydzona wyszeptałam tylko:'Przepraszam... Co chciałeś powiedzieć?'. ' A to już nie ważne.'. Spojrzał mi głęboko w oczy. Wziął moją twarz w ręce. Był taki delikatny. Cały czas patrzył mi w oczy. W końcu mnie pocałował. Na początku nieśmiało, sprawdzał czy go znowu nie odsunę, ale gdy tego nie zrobiłam stał się odważniejszy. Po paru minutach, gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy, dotarło do mnie, że jestem strasznie szczęśliwa. Przytuliłam się do niego i - może to głupie ale- rozpłakałam się. 'Co jest? Czemu płaczesz? Aż tak źle całuję?' zapytał mnie, przyciskając jednocześnie do siebie. Mimowolnie się roześmiałam. 'To nic. Łzy szczęścia.' - powiedziałam. 'Uff już myślałem, że naprawdę tak marnie całuję'. Popatrzyłam na niego rozbawiona. Uśmiechnął się, a potem znowu złożył pocałunek na moich ustach. Może to głupie. Przecież znam go parę godzin i praktycznie nic o nim nie wiem ale chyba go kocham. Gdy powiedziałam  mu, że praktycznie go nie znam, zaczął wszystko opowiadać. Zaczynając od daty urodzenia skończywszy na planie swojego dnia. Po kilku -chyba- godzinach przyszła pora na mnie. Opowiadałam mu wszystko.. no prawie. Pewne rzeczy musiałam przemilczeć, ale to szczegół. Tak się zagadaliśmy, że nawet nie zauważyliśmy, że zrobiło się już jasno... czyli już jest następny dzień... czyli! O rany! Tyle godzin! Tak dobrze mi się siedziało na tej wieży, w jego objęciach opowiadając o sobie, że nie zwracałam uwagi na to czy jestem zmęczona albo głodna. Dopiero jak to do mnie dotarło poczułam, że konam z nóg... głód także dał o sobie znać. 'Możemy już wracać'. 'Jeśli chcesz'. 'Nie chcę ale muszę'. Najchętniej spędziłabym na tej wieży całe życie byleby tylko z nim. Popatrzyłam na niego. Z jego oczu wyczytałam nieme pytanie." Do domu muszę wracać. Do babci, ale wrócę obiecuję". "Skoro musisz". Wstał szybko i pociągnął mnie do góry. Gdy już staliśmy przytulił mnie mocno do siebie, a potem pocałował.   Niechętnie to zrobiłam... oderwałam się od niego. Ze smutnymi oczami złapał mnie za rękę i popędziliśmy w dół schodami. W pewnym momencie zwolniliśmy. Dotarło do nas, że przecież nigdzie nie  musimy się spieszyć.\

___________________________________-
Nie mam weny, aby zakończyć to opowiadanie w jakiś ambitniejszy sposób, więc niestety bd musieli się tym zadowolić;*

sobota, 19 stycznia 2013

4 część opowiadania o Salvadorze;D

 'Czy mogę prosić?'. Bez namysłu podałam mu rękę,  a on poprowadził mnie na środek sali. Właśnie w tym momencie to do mnie dotarło! Przecież ja nie wiem jak się tu tańczy?Co jeśli się zbłaźnię albo obrażę króla brakiem umiejętności? Pytania cisnęły mi się do głowy jak szalone. Trwało to jednak tylko parę sekund, a gdy zaczęliśmy tańczyć wszelkie obawy zniknęły. Okazało się, że mój partner jest świetnym tancerzem, a i ja radziłam sobie nie najgorzej. Czułam się jak księżniczka z disneyowskich bajek. Wcześniej czułam się wyjątkowo... a teraz? Czułam się tak.. właśnie. Jak? Moich uczuć nie można opisać w żaden sposób. Przynajmniej ja nie znam słowa, które mogłoby opisać moje uczucia. Byłam tak nieziemsko szczęśliwa.
 Moja suknia pięknie wirowała podczas obrotów. Cały czas spoglądałam na mojego partnera. On także patrzył na mnie. Uśmiechał się szeroko. Dopiero teraz zauważyłam jaki jest przystojny. Podczas uśmiechu, w policzkach robiły mu się takie słooodkie dołeczki. Jego oczy wydawały się być przepełnione szczęściem. A włosy? Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego fryzurę. Włosy miał dłuższe. Wyglądał jak skejci z naszej szkoły. Jego fryzura nie pasowała ani do stroju ani do otoczenia.
 Wirując tak wśród innych par i patrząc w te jego oszałamiające oczy coś do mnie dotarło. Nie byłam pewna czy to dobrze czy też nie.. ale ja chyba... nie nie chyba... ja coś do niego czuję. Zawstydzona tym odkryciem natychmiast spuściłam wzrok i za wszelką cenę starałam się uniknąć jego wzroku. Nie uszło to jednak uwadze mojego partnera i gdy tylko muzyka stała się wolniejsza przytulił mnie do swojej piersi i szepnął : 'Coś się stało? Chcesz wyjść?'. Odpowiedziałam mu skinieniem głowy. Szybko złapał mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz.
 Gdy wyszliśmy na zewnątrz okazało się, że jest już późny wieczór i było dość zimno. Mimowolnie zadrżałam z zimna. To także nie uszło uwadze Kuby - wolałam go tak nazywać niż Salvador. Przytulił mnie. 'Może się przejdziemy?'. 'Okey'. Zapadła cisza. Szliśmy gdzieś ale nie byłam pewna celu naszego spaceru. Dopiero po jakimś czasie zobaczyłam wyłaniającą się z ciemności, samotną wieżyczkę. Gdy podeszliśmy bliżej, jedyne co udało mi się powiedzieć: 'wow'. Nic nie odpowiedział, uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękę po schodach prowadzących na szczyt wieży. Schody były spiralne.Ani przez moment nie były proste. Gdy zaczęło mi się już kręcić w głowie wreszcie doszliśmy... a raczej dobiegliśmy do celu. Widok był przepiękny. Po raz kolejny tego wieczora zaparło mi dech w piersiach. Staliśmy na olbrzymim... hmm.. chyba balkonie. Zachwycona minęłam Salvadora i podeszłam bliżej. Podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu. Miło było stać tam, oglądać ten widok w jego ramionach. 'Muszę ci coś powiedzieć' szepnął mi na ucho. Serce zaczęło mi bić jak szalone gdy odwróciłam się i spojrzałam w jego cuudowne oczy. Starałam się uspokoić, ale te jego oczy mi nie pozwalały. Bliskość w jakiej się znajdowaliśmy też nie ułatwiała sprawy...

FERIE!

No więc mamy ferie! Łuhuuu i to jest dobra wiadomość... ale jest też zła!! Został jeszcze tylko (TU ZWRÓĆCIE UWAGĘ) tydzien! BUUUUUUUUUUUUUU;/ Ale mimo wszystko postaram się wykorzystać ten tydzień jak najlepiej;D

;)

Łiii! Dzisiejszy dzień zaliczam do udanych.... mimo, że babcia trochę płakała. Ale mimo wszystko;) Byliśmy z rodzeństwem i 3 kuzynami u babci, na taki przedwczesny dzień babci.
 Babcia mieszka na przeciwko nas z naszym wujkiem... Jego rodzina nie przepada ani z nami, ani za rodziną tych kuzynów z którymi byliśmy u babci. A najbardziej to (nie wiadomo  czemu) nie lubią babci.
 Jak zawsze było fajnie;D. Dużo się śmialiśmy i wgl. Babcia to kocha nas tuczyć.. zresztą jak chyba każda babcia. Co chwila wyciągała ze swojej szafki jakieś słodycze albo oranżady. Z naszymi kuzynkami umówiliśmy się na zimowe szaleństwo w tym tygodniu, będzie się działo;D Muszę się wybrać na grób dziadków... Chociaż Was tu nie ma życzę Wam wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziadka. A no i babciu, choć cię nie znam, tobie też wszystkiego najlepszego. Może się kiedyś poznamy;*

hahahah padłam;D

http://kinolive.pl/film_online/11377-wampiry-i-swiry-vampires-suck-2010-lektor.html#

piątek, 18 stycznia 2013

Teraz coś dla.... hmm singli... czy cuś;>

 Czy wy też tak macie? Że gdy widzicie zakochane w sobie pary to wam się przykro robi? Bo ja tak. I jak nazłość wkoło mnie jest pełno takich par. Ja osobiście często mam wrażenie, że los to sobie lubi czasami ze mnie porobić jaja. Uważam, że nie przesadzę jeśli powiem, że los no nawet czasami lubi się poznęcać nade mną. Ale wydaję mi się, że nie tylko ja tak mam.
 A może to nie kwestia losu albo pecha czy szczęścia. Może po prostu to moja wina. Może szukam winnych wkoło a tak naprawdę wina tkwi we mnie. Ehh zebrało mi się na takie głupie rozkminy,bo właśnie przed chwilą był u nas chłopak mojej sis. Jak na nich patrzę to im zazdroszczę. Z drugiej strony też się cieszę. Zważywszy na jej poprzedniego chłopaka i to przeżycia przez które musiała przez niego przejść to sądzę że jej sie to należy...


okeej;D to tyle;D staram się skończyć to opowiadanie ale jakoś nie mogę;D

środa, 16 stycznia 2013




Czasami pozytywne nastawienie nie wystarczy... czasami jest tak, że mimo wszelkich starań nie wyjdzie.. ale jak to się mówi nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło;) chociaż czy ja wiem? może i to nie zawsze się sprawdza.... weźmy np. 3 z polaka. Jasne. Słaba ocena może nas zmotywować. A co jeśli pomyślimy, że i tak nie warto,  bo przecież cały czas się starałem a dostałem TYLKO 3. 
Wydaję mi się, że wszystko ma dwa końce. Nie ma określonego schematu. U jednych to samo zdarzenie może procentować na przyszłość a u innych może wręcz przeciwnie wszystko przekreślić. Nic nigdy nie dzieję się dwa razy tak samo. Żadna chwila się nie powtarza. 
Taka moja mała rozkmina;>


A tak wgl nie wiecie może czy w naszym kraju ślub z barierką(taką z lodowiska) jest legalny? Bo moja przyjaciółka dzisiaj przez ok 90 min. romansowała właśnie z takową i myśli poważnie o ich przyszłości;D hahaha;)



PS. Poszukuję natchnienia. Macie może jakiś pomysł na opowiadanie? Jeśli tak to napiszcie mi zarys fabuły, a ja postaram się to rozbudować;D

wtorek, 15 stycznia 2013

KOLEJNA CZĘŚĆ OPOWIADANIA.

  Stałam tam jak zahipnotyzowana . Suknia była piękna. Czerwona, powłóczysta. Pomarzyć sobie można. Stałam tam i stałam. Nie zauważyłam kiedy On - właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem jak ma na imię- podszedł do mnie, a chwilę potem już stał przede mną. 'Podoba ci się?' zabrzmiał w moich uszach jego melodyjny głos. 'Strasznie'. Podszedł do 'sprzedawczyni', po pięciu minutach podszedł do mnie 'proszę' powiedział i wręczył mi suknie. 'Ale co ja z nią teraz zrobię? A po za tym po co mi ona? I tak nie mam gdzie jej ubrać'. 'A to nie jest problem. Wybieramy się dzisiaj na hmmm jak to się teraz mówi? Imprezę?'. 'Jak to wybieramy? Ja nawet nie wiem jak masz na imię! A ty chcesz żebym z tb na 'impreze' poszła?' 'Jestem Kuba, ale tu mówią na mnie Salvador' . 'Czemu Salvador?' 'To skomplikowane... chodzi o to, że wszyscy uważają, że jestem zaginionym synem króla, który cudownie się odnalazł...' 'Aha no to okey. Ale wciąż jest problem... nie mam się gdzie przebrać...' 'O rany! I to jest twój największy problem?? Chodź!' Pociągnął mnie za ramię i znowu gnaliśmy uliczkami. Zanim się obejrzałam już siedziałam w powozie. Trochę mnie to zdziwiło, bo przecież on przedtem był na koniu. Kiedy go o to spytałam odpowiedział tylko' damą nie wypada jeździć konno' nic więcej nie powiedział tylko tajemniczo się uśmiechnął. Ja nie miałam czasu zapytać... może nawet nie chodziło o czas tylko o to, że jakoś nie mogłam wydusić słowa. Zobaczyłam zamek.
 Miał cztery wysokie wierze. Były prze piękne. Miały olbrzymie okna. Każda  następna wieża była wyższa od poprzedniej. Jednak najbardziej wyróżniał się sam zamek. Prowadziły do niego olbrzymie schody. Po bokach widniały piękne barierki. Całość była otoczona pięknym ogrodem z jeszcze piękniejszymi kwiatami, których nigdy nie widziałam . Nawet ich kolory wydawały się niezwykłe.
 Oczarowana wysiadłam z powozu. Potem wszystko toczyło się szybko. Jakieś kobiety porwały mnie do jednej z sal. Była olbrzymia. Po środku znajdowała się olbrzymia wanna. Wystraszyłam się, że mnie wrzucą do tej wanny. Moje przeczucia mnie nie myliły. Choć zapierałam się rękami i nogami nie uniknęłam kąpieli. Nie żebym nie lubiła kąpieli... po prostu nie bardzo mi się uśmiechało rozbierać się przy czterech obcych kobietach. Były bardzo miłe, ale nie zmieniło to faktu, że dalej się peszyłam.
 Myślałam, że te tortury się nie skończą. Kiedy pojawiło się światełko w tunelu, miałam nadzieję, że resztę już będę mogła zrobić sama... Niestety moje światełko zgasło tak szybko jak się zapaliło...Ledwo wyszłam z wanny,- cud, że pozwoliły mi abym samodzielnie to zrobiła- porwały mnie inne kobiety i zaprowadziły do innego pokoju.
 Pokój ten znacznie różnił się od poprzedniego. Był odrobinę większy. Olbrzymie lustro było oparte o ścianę, obok stał parawan. Po przeciwnej stronie parawanu stała olbrzymia toaletka.
 Wszystko zaczęło się od makijażu! Sprzeciwiałam się temu na rożne sposoby. Kilka razy nawet udało mi się uciec, ale koniec końców zawsze ktoś mnie dorwał. Nie pozostawało nic innego jak tylko poddać się tej przykrej- po prostu tego nienawidzę- czynności.
 W końcu moje męczarnie się skończyły. Kiedy byłam już wymalowana  i uczesana-niestety nie pozwolono mi zobaczyć efektów moich męczarni-pozwolono mi się samodzielnie ubrać.
 Gdy już założyłam sukienkę i buty oraz wszelką biżuterię pozwolono mi się wreszcie zobaczyć w lustrze. Nie wierzyłam w to co widziałam. W lustrze odbijała się jakaś... księżniczka. Pierwszy raz w życiu się tak czułam. Nie musiałam iść na żaden bal... już teraz czułam się wyjątkowo. Kobiety, które  mi pomagały także się zachwycały, ale po chwili wyprowadziły mnie z pokoju. Najwyraźniej zbliżała się pora balu. Im bardziej oddalałyśmy się od tamtego pokoju tym głośniejsza była muzyka. Nagle wszystkie stanęłyśmy. ' Dalej musisz iść już sama'- powiedziała kobieta stojąca najbliżej mnie. 'Dziękuję' powiedziałam im wszystkim i obdarzyłam je najszerszym uśmiechem wdzięczności.
 Przeszłam kilka kroków sama, rzuciłam im ostatnie wdzięczne spojrzenie i skręciłam. Po kolejnych kilku krokach stałam już na szczycie schodów. Objęłam wzrokiem całą salę. Widziałam wielu ludzi rozmawiających ze sobą, jednak najbardziej urzekły mnie pary wirujące na samym środku sali. Wszystko to wyglądało jak w jakiejś bajce. Byłam pewna, że zaraz wyskoczą jednorożce albo przynajmniej krasnoludki. Uśmiechnęłam się sama do siebie na tę myśl. U stóp schodów zauważyłam ...hmm... mojego księcia. Patrzył na mnie z zachwytem. Nie powiem... schlebiało mi to bardzo.
 Uśmiechał się do mnie. Też się do niego uśmiechnęłam. Wyglądał tak słodko w swoim stroju, że aż grzech byłoby się do niego nie uśmiechnąć. Zeszłam po woli po schodach. Zauważyłam, że wiele z tańczących osób przystanęło aby popatrzeć na mnie. Kiedy wreszcie doszłam do Salvadora obdarzył mnie pięknym uśmiechem, który zapewne oczarowałby nie jedną kobietę. Próbowałam odpowiedzieć mu tym samym ale w moim wydaniu to musiało żałośnie wyglądać.

sobota, 12 stycznia 2013

Nie wiem, czy ktokolwiek to czyta ale jeśli tak to:

   Wiem, że dawno mnie tutaj nie było no ale koniec semestru był to trzeba było się wziąć w garść i troszkę pouczyć. Teraz mam ferie to postaram się dokończyć ostatnią część opowiadania... mam już pół ale nie mam jakoś weny żeby dokończyć.
 A po za tym u mnie ogólnie po staremu i wieje nudą... postaram się trochę we ferie rozerwać. W środę  planuję wypad na łyżwy... no a drugi tydzień raczej spędzę pod znakiem nauki. Przynajmniej 2 razy idę do sql na zajęcia. Z racji tego, że dużymi krokami zbliża się egzamin trzeba się trochę dodatkowo dokształcić.
 Obecnie czytam Harrego Pottera i Komnata Tajemnic... ale wczoraj miałam straszną chęć na Zmierzch więc na razie pochłonęła mnie ta lektura, a Harrego zostawiłam sobie na później. '
 No ale nie przynudzam już... postanowiłam dodać kilka zdjęć z wycieczek z moimi łośkami<3.







PS. Jeśli komuś się nudzi to piszcie do mnie. Mój nr gg:2364486. Poczta: sabia1@interia.pl